Small talk

Mówiąc o zasadach savoir-vivre’u nie sposób ominąć podstawowego tematu, jakim jest sztuka rozmawiania. Często zastanawiam się, czy nasze braki w umiejętności prowadzenia miłej konwersacji nie wynikają z narodowej cechy nieumiejętności słuchania. Wszak wiadomo, że jeśli chcesz być dobrym interlokutorem, musisz być najpierw dobrym słuchaczem.

Jeśli mielibyśmy w systemowy sposób podejść do tematu prowadzenia niezobowiązującej rozmowy, jaką bezsprzecznie jest “small talk”, warto polecić książkę Stefana Garczyńskiego “O prowadzeniu rozmowy”. Mój egzemplarz pamięta jeszcze poprzedni system, ale pod względem merytorycznym to pozycja na wskroś ponadczasowa. Jest to po prostu lektura obowiązkowa z zakresu umiejętności prowadzenia dialogu zgodnej z zasadami SV. Czyta się ją łatwo, lekko i przyjemnie, co dowodzi, że dobre maniery mogą „wciągać”.

Z potocznych zaleceń tematów prowadzonych rozmów warto przypomnieć starą prawdę, że Anglicy zawsze rozmawiają o pogodzie. Złośliwi twierdzą, że mając tyle deszczowych dni w roku, o czym innym można rozmawiać? Obyci wiedzą, że ten temat rozmowy jest uniwersalny, a przede wszystkim niezależny od nas. Nie ma więc ryzyka, że kogoś obrazimy, bądź wymusimy odmienną opinię od naszej. Zwracam uwagę, że temat ocieplenia klimatycznego może już rozmówców dzielić, więc lepiej go nie podnosić. Do klasyki tematów angielskiej szkoły dobrych manier na początek rozmowy należy pytanie o sposób i wygodę dotarcia na spotkanie, choć ja przed nim przestrzegam. Założę się, że od większości osób usłyszymy narzekania na korki, brak miejsc parkowania, niekulturalnych kierowców, drogą benzynę i tym podobne. Wszak utyskiwanie i szukanie wszelkiej winy w innych osobach to nasza cecha narodowa. O zakazie poruszania tematów związanych z naszą sferą prywatną i intymną, polityką, religią, czy pieniędzmi chyba nie trzeba mówić. Tematy zakazane zresztą mogą się mnożyć w wyniku specyficznego doboru gości. Pomyślmy o podjęciu tematu sportu. Jeśli na spotkaniu pojawią się kibicie rywalizujących ze sobą zespołów, to zaognienie mamy wpisane w plan rozmowy, która może przerodzić się w coś gorszego. Ogromnego wyczucia potrzeba również w opowiadaniu tzw. kawałów. Każdy lubi, kiedy w naszym gronie pojawia się osoba sypiąca dowcipami “jak z rękawa”. Ale tutaj można bardzo szybko doprowadzić do scysji towarzyskiej. W sytuacjach oficjalnych i podczas konsolacji należy zupełnie wyłączyć z rozmowy opowiadanie dowcipów. I chyba nie muszę przekonywać dlaczego.

Ilekroć prowadzę szkolenia z etykiety stołu, “small talk” jest tematem, przy którym dłużej zatrzymuję się. Zawsze przypominam, że zanim usiądziemy do stołu obowiązkiem gospodarzy jest zapoznanie osób, które widzą się po raz pierwszy. Jeśli spotykamy się towarzysko w grupie bez gospodarza, wówczas do nas należy obowiązek przedstawienia się. I oczywiście każde kolejne dochodzące do grupy osoby, zapoznają się z tymi już obecnymi na przyjęciu. Samotne kobiety, o ile nie jest to sytuacja biznesowa, są postawione w trochę niezręcznej sytuacji, ale nad tym tematem nie chcę się tutaj rozwodzić. Siadając więc do stołu powinniśmy już wstępnie znać się z innymi osobami. Wiele osób jest zdziwionych, że do obowiązków dobrego współbiesiadnika należy prowadzenie rozmowy z sąsiadem. Wedle sztuki towarzyskiej pan powinien zabawiać rozmową podczas jednego dania najpierw panią z jednej, a przy podaniu kolejnego ze swojej drugiej strony. Zabawianie rozmową nie oznacza oczywiście, że pani tylko siedzi i słucha. To ma być dialog, ale zdecydowanie aranżowany przez pana. Proszę mi wierzyć, to nie jest staroświeckie, to jest piękne. W kulturze krajów frankfońskich bardzo popularnym zwyczajem jest zmiana miejsc po podaniu kolejnych dań tzw. “changement”. Gospodarz według swojego uznania, ale między kolejnymi potrawami głośno obwieszcza “changement” i wtedy goście zmieniają rozsadzenie. Celem tego działania jest oczywiście rozmowa z jak największą ilością osób, którą spotykamy przy stole. Pomyślmy jakże lekko i płynnie możemy poznać kolejne osoby, podzielić się wrażeniami, wymienić doświadczenia i po prostu mile spędzić czas.

Umiejętność prowadzenia “small talk’u” jest również wręcz niezbędna w sytuacjach biznesowych. Któż jest w stanie zbudować pozycję biznesową bez tzw. networkingu. W ten sposób nie tylko kształtowana jest w pewnym wymiarze nasza reputacja, ale to też sposób na pozyskanie partnerów w interesach. Tak wiele może zacząć się od pierwszego kontaktu, a jeszcze więcej skończyć. Ogromnym czynnikiem mającym wpływ na nasze postrzeganie podczas pierwszego kontaktu jest to co i w jaki sposób mówimy. Podczas wszystkich szkoleń z etykiety biznesowej kładę ogromny nacisk na sztukę rozmawiania. Zagraniczne organizacje networkingowe, które wprowadziły podczas spotkań hurtowy sposób rozdawania wizytówek wszystkim i każdemu, na pewno nie mogą pochwalić się prostą zależnością ilości wydanych kart biznesowych do podpisanych kontraktów. Nikt nie chce być traktowany jak towar na bazarze. To właśnie najpierw ciekawa rozmowa powinna być zaczynem do wręczenia swojej wizytówki. Taką osobę, która nas zaciekawi jesteśmy w stanie zapamiętać, i z taką osobą będziemy bardziej skłonni rozpocząć interesy.

Mam też dobrą wiadomość. Sztuki prowadzenia niezobowiązującej rozmowy, tzw. “small talk’u” można nauczyć się. Oczywiście i w tej dziedzinie potrzebna jest praktyka. Z pewnością osoby nieśmiałe mają znacznie trudniejsze zadanie, ale chyba w życiu chodzi o pokonywanie własnych słabości, a nie trwanie w nich. Zachęcam do lektury wspomnianej już książki i odwagi. Początki są zawsze trudne, ale później to już sama i czysta przyjemność.

.

Small talk
Przewiń na górę